Etykiety

piątek, 2 marca 2012

BUNTOWNICY BEZ GRANIC - kulisy pracy na misji

Świat organizacji humanitarnych i praca na misjach bez wzniosłych ideologii i "uświęcania". Szczery, prawdziwy i bez make-up'u opis najbardziej "ludzkiego" z ludzkich zajęcia. "Must read" każdego kto myśli poważnie o pracy w sektorze humanitarnym.


Buntownicy bez granic to historia człowieka z nizin społecznych, o trudnym dzieciństwie i młodości wśród ludzi z półświatka, który rozpoczął misję ratowania świata jako pracownik organizacji humanitarnych. Wszystkie recenzje skupiają się na przemianie głównego bohatera i w istocie jest to książka autobiograficzna. Niemniej jednak powodem dla którego warta jest polecenia, nie jest bajka o powrocie czarnego charakteru na drogę dobra, a dokładny i prawdziwy obraz sektora humanitarno-rozwojowego. 



Misje w Bośni, Ruandzie, Sudanie, Afganistanie, Iraku... z punktu widzenia człowieka, który nie jest nieskazitelnym bohaterem. Marc Vachon -  niestroniący od alkoholu kobieciarz z ciętym językiem, który przeszedł przez piekło i, który swoją pracą pomógł wyjść z niego niezliczonej liczbie ludzkich istnień.
Nie wiem, czy Vachona można prównać do doktora Schweitzera czy do Matki Teresy. W każdym razie jest w nim coś z Jeana Valjeana i hrabiego Monte Christo. 
(Wstęp Jean-Christophe Rufin'a s.9)
Książka obala mit pracy na misjach jako czystego poświęcania się dla innych, a jednocześnie nie ma oczerniającego charakteru. Przedstawia prawdę, której nigdy nie unikniemy, bo wiąże się z odwiecznym prawem pieniądza, interesów i władzy, w które zawsze będziemy wplątani. Sztuką jest znaleźć harmonię między ideałami, a drzemiącym w nas pragnieniem zaspokajania swoich żądzy i wiedzieć po co jesteśmy w danym miejscu i jakie jest nasze zadanie.
Przypominam sobie jedno ze spotkań humanitarnych, na którym jakaś dziewczyna z którejś z amerykańskich organizacji otwarcie stwierdziła, że celem jej misji jest przyczynienie się do obalenia reżimu. Podniosłem się i wyszedłem (...)bardzo przepraszam, ale jestem w organizacji humanitarnej i nie uprawiam polityki. Moja rola nie polega na wysadzaniu z siodła reżimów. 
(s.233)
Tekst czyta się łatwo, bo w sieć faktów wplecione są luźniejsze opowieści z życia prywatnego bohatera. Wszystko napisane łatwym językiem, czasem z humorem w wersji ironicznej i bez cenzury słownej. Idealna lektura dla każdego kto myśli o pracy w organizacji humanitarnej i dla wszystkich, którzy chcieliby się dowiedzieć jak to wygląda od środka. Jeśli rzeczywistość nie okaże się zbyt daleka od wyobrażeń, przygodę z sektorem humanitarnym zacząć można np. tak:
Odpowiedział, żebym się tym nie przejmował i przysłał CV, list motywacyjny oraz referencje (...). Zamiast wysłać list pocztą, uparłem się, że oddam go do rąk własnych w Genewie. Pojechałem do Pałacu Narodów Zjednoczonych, siedziby ONZ i - jak jakiś głupi fiut - zapytałem o biuro zatrudnienia. 
(s. 117) 


Książka wydawnictwa Muza:

Marc Vachon, Francois Bugingo, Buntownicy bez granic, Warszawa 2007

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz